Biuro Informacji Kredytowej to instytucja, wokół której narosło wiele mitów i postrzegana jest jako największy wróg osób chcących zaciągnąć kredyt. Czy rzeczywiście klient figurujący w bazach danych BIK-u znajduje się na równi pochyłej i każdy bank będzie go traktował jako „element niepewny”?

Skąd wziął się BIK?Aż do 1997 roku nie funkcjonowała w Polsce żadna baza danych obejmująca całościowo osoby fizyczne i przedsiębiorstwa, które zaciągnęły kredyt. Analitycy decydujący o przyznawaniu kredytów nieraz musieli liczyć na swoją intuicję, a informacje o kliencie pozyskiwać samodzielnie z innych banków. W 1997 roku przy Związku Banków Polskich powstało Biuro Informacji Kredytowej, które, za zgodą GIODO (Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych), przechowuje informacje na temat kredytobiorców. Ważne jest to, że wcale nie prowadzi ono jedynie czarnej listy osób niespłacających zobowiązań w terminie. Ok. 95% kredytobiorców zgromadzonych w bazie może się pochwalić pozytywną historią kredytową i otrzymać potwierdzający ten fakt raport.
Najkrótsza droga do BIK-uOkazuje się więc, że nie trzeba wcale być złym kredytobiorcą, by trafić do BIK-u. Dane klientów są tam przetwarzane i aktualizowane przez cały okres spłaty zobowiązań, niezależnie od ich terminowości lub opóźnień. Osoba, która rozliczy się ze swoich długów, zniknie z bazy BIK-u, chyba że wyrazi zgodę na przetwarzanie swoich danych nawet po wygaśnięciu wszelkich zobowiązań. Wtedy swoją udokumentowaną dobrą historię kredytową może traktować jako mocny punkt w negocjacjach z bankiem przy zaciąganiu nowych kredytów.
Jak natomiast zasilić grono 5% osób niewywiązujących się z umów? To bardzo proste – wystarczy nie regulować swoich zobowiązań przez dłuższy czas. Odnotowywane są opóźnienia w spłacie sięgające co najmniej 30 dni, a znacznie bardziej historię kredytową psuje zwłoka powyżej 90 lub 180 dni. I nie chodzi tu jedynie o kredyty i pożyczki w bankach lub SKOK-ach. Na czarnej liście możemy się znaleźć również z tytułu zaległości w opłacaniu rachunków za prąd, telefon, czynszu za mieszkanie czy zobowiązań z tytułu najmu lub dzierżawy. To wszystko ma wpływ na nasz „score”.
Scoring kredytowy„Score” to wynik, jaki dany klient uzyskuje w automatycznym systemie decyzyjnym stosowanym przez Biuro Informacji Kredytowej. Systemy scoringowe, na podstawie charakterystyki potencjalnego kredytobiorcy (m.in. danych o opóźnieniach w spłacie pożyczek), określają prawdopodobieństwo, z jakim spłaci on kredyt w terminie. Im profil danego klienta jest bardziej zbliżony do klientów terminowo regulujących swoje zobowiązania, tym wyższą punktową ocenę dostanie. Z tej zaś punktowej oceny ryzyka kredytowego mogą korzystać banki i SKOK-i przy podejmowaniu decyzji o przyznaniu kredytu. A już na pewno korzystają z niej przy udzielaniu „pożyczek w 5 minut”, gdzie „score” danego klienta jest głównym kryterium decyzyjnym. Kto wykaże się dobrym wynikiem w ocenie punktowej, może czasem liczyć na preferencyjne warunki kredytu. Warto pamiętać, że opóźnienia w spłacie nie przekreślają całkowicie szansy na uzyskanie kredytu – ale to już zależy od ryzyka, jakie dany bank jest w stanie zaakceptować.
Jak nie trafić na listę dłużników?Najłatwiejszym sposobem jest spłacanie wszelkich zobowiązań w terminie. Ale bywa to trudne, gdy ktoś spłaca jednocześnie kilka kredytów (np. hipoteczny, samochodowy i dwa gotówkowe), bo po prostu można o którejś z rat zapomnieć. Warto wtedy rozważyć skonsolidowanie zadłużenia – jeden kredyt konsolidacyjny wyeliminuje ryzyko przeoczenia terminu spłaty, a ostatecznie może się też okazać tańszym rozwiązaniem.
Ponadto, należy precyzyjnie ustalić w umowie kredytowej zasady, terminy i kwoty poszczególnych rat, a także procedurę powiadamiania o opóźnieniach. Dla klienta byłoby lepiej, gdyby bank upominał się o zaległe spłaty w czasie nieprzekraczającym miesiąca. Wówczas istnieje jeszcze szansa, że zobowiązanie zostanie uregulowane, zanim BIK wrzuci nas na swoją listę spóźnionych dłużników.
Co natomiast zrobić, jeśli po prostu brakuje nam gotówki na terminową spłatę kredytu? Najlepiej udać się do banku i skorzystać w możliwości odroczenia płatności rat – takie „wakacje kredytowe” są powszechnym rozwiązaniem w zakresie kredytów hipotecznych. Ceną za zachowanie pozytywnej historii kredytowej są w tym przypadku odsetki naliczane również w okresie karencji w spłatach.
Nie taki diabeł straszny…Podsumowując, fakt, że figurujemy w BIK-u wcale nie oznacza, że nie otrzymamy kredytu czy pożyczki w banku lub SKOK-u. Z drugiej strony, jeśli Biuro Informacji Kredytowej nie zgromadziło na nasz temat żadnych informacji, wcale nie gwarantuje to, że bank oceni nas jako wiarygodnych. Dlatego warto dbać o swoją historię kredytową – nie tylko terminowo spłacając zobowiązania, ale po prostu je zaciągając. Nawet jeśli nie cierpimy na brak gotówki, warto zatem korzystać np. z karty kredytowej i mieścić się w okresie bezodsetkowym. Wtedy budowanie historii nic nie kosztuje, a dla banków jest to bardzo pozytywny znak – szczególnie wobec ostatnich danych BIK-u, że łączna kwota płatności opóźnionych o więcej niż 60 dni w lutym 2009 wyniosła 8,59 mld złotych i wciąż rośnie! Trudno więc liczyć, że banki próbujące odzyskać swoje ogromne należności będą pobłażliwe dla niesolidnych kredytobiorców.