Banki konkurują o względy klienta nie tylko poprzez wielkość opłat i korzystne oferty. Rozwój bankowości mobilnej sprawił, że nowym orężem w tej walce stała się funkcjonalność serwisów transakcyjnych. Część banków dołączyła do nich tzw. finansometry, narzędzia, które w szybki i łatwy sposób pomagają nam analizować nasze codzienne wpływy i wydatki. Radzimy jak optymalnie korzystać z tych rozwiązań, by uporządkować nasz budżet domowy

Mimo dużego potencjału, przez pierwsze lata intensywnego rozwoju bankowości internetowej aplikacje PFM (Personal Finance Management) pozostawały poza spektrum widzenia projektantów usług bankowości internetowej. Produkty takie oferowało za to na polskim rynku kilkanaście instytucji niefinansowych, przede wszystkim portali poświęconych zarządzaniu finansami osobistymi. Korzystanie z nich wiązało się jednak z dużym wysiłkiem ze strony użytkownika, który musiał albo udostępnić swoją finansową historię portalowi albo stworzyć ją samemu od początku i również ręcznie aktualizować. Niedogodność tę w końcu zaczęły wykorzystywać banki. Pionierem na tym polu był Meritum Bank. Za nim poszły Bank BPH, ING Bank Śląski, Bank Millennium, Alior Sync, Getin Bank i, całkiem niedawno, mBank. Banki te wykorzystały swoją naturalną przewagę i powiązały finansometry z historią na rachunku osobistym – zniknęła konieczność samodzielnego wprowadzania danych. Pytanie „czy” zmienia się więc w „jak”. Jak wykorzystać narzędzia, które bezpłatnie dają nam nasze konta?
Skategoryzuj i otaguj – zobacz, ile i na co wydajesz
Na pierwszy rzut oka nie ma większych różnic między aplikacjami PFM dostępnymi w bankowych serwisach. Wszystkie one pozwalają na pełną kontrolę wydatków, które w zależności od indywidualnych potrzeb można skategoryzować. W ten sposób pomagają one użytkownikom łatwo ocenić, na co przeznacza co miesiąc część swojej pensji (np. ile wydaje na rachunki, samochód czy rozrywkę i używki). Aplikacje PFM są więc pomocnym narzędziem w racjonalizacji finansów – pozwalają dostrzec słabe punkty budżetu, zbilansować zostawiane w sklepach kwoty, mogą też pomóc przy planowaniu oszczędności.
Słowem kluczowym w powyższym opisie jest „kategoryzacja”. Wszystkie nasze zakupy możemy podzielić na kategorie. W analizowanych przez nas finansometrach ING i mBanku wbudowanych jest sporo kategorii domyślnych, jak np. „samochód”, „dom” „wydatki codzienne” czy „wydatki osobiste”. Te z kolei dzielą się na szczegółowe podkategorie. Dla przykładu analiza historii w mBanku dziel nam „wydatki osobiste” na „jedzenie na mieście”, „żywność”, „zwierzęta”. Mamy też kategorie „alkohol” i „papierosy”. Najważniejsze jednak jest to, że wszystko dzieje się automatycznie. To za sprawą inteligentnych, uczących się algorytmów. Zasada jest bardzo prosta: po dokonaniu operacji kartą (np. zakupie paliwa na stacji benzynowej), system identyfikuje jej charakter po kodzie sprzedawcy i przypisuje do danej kategorii i grupy. W tym wypadku będzie to „auto i transport” i „zakup paliwa” (w mBanku). Mamy oczywiście możliwość korekty oznaczenia, gdy uznamy, że transakcja została źle skategoryzowana. Możemy również tworzyć własne kategorie. Warto na przykład stworzyć kategorię „wydatki na święta”. To być może pozwoli nam lepiej zaplanować przyszłoroczne zakupowe szaleństwo. Dodatkowo, gdy uznamy, że nie wystarczą nam same kategorie i grupy, możemy je podzielić według własnego uznania za pomocą „znaczników” (w ING „tagów”). Powiedzmy, że chcemy dowiedzieć się nie tylko tego, ile wydajemy na kulturę, ale również sprawdzić, ile miesięcznie pieniędzy zostawiamy w kinie albo w teatrze. Wystarczy więc do zakupów skategoryzowanych w mBanku domyślnie jako „wyjścia i wydarzenia” dodać znaczniki „kino” i „teatr”. System zmianę zapamięta i uwzględni ją w zbiorczej historii.
Korzystający z bankowych aplikacji PFM na pewno szybko zauważą, że automatyczna kategoryzacja w większości wypadków działa bez zarzutu i z czasem jej efektywność powiększa się. Dzieje się tak dlatego, że algorytmy zaprogramowane są na ciągłe uczenie się – dostosowują się zarówno do naszych działań w systemie (gdy raz zmienimy kategoryzację zakupu w konkretnym miejscu, to system tę zmianę zapamięta i za drugim razem przypisze wybraną przez nas grupę wydatków), jak i w sposób „globalny” – śledzi zmiany w miejscach, gdzie duża liczba klientów dokonuje zmian w kategorii i wprowadza je w obrębie całego systemu.
Sprawdź, ile wydałeś w ciągu miesiąca czy roku
Dużą zaletą bankowych finansometrów jest to, że już na starcie działają wstecz. Klient logujący się do systemu po raz pierwszy może obejrzeć historię operacji nie tylko skategoryzowaną, ale również analizować ją w czasie. Dla przykładu Analiza Historii w mBanku pamięta ruchy na naszym koncie od stycznia 2012 roku. Dane prezentowane są na przejrzystych wykresach, których słupki informują nas o wysokości rozchodów i przychodów z danego miesiąca wraz z informacją o bilansie. Suwak czasowy możemy dowolnie przesuwać - z łatwością sprawdzimy ile i na co wydaliśmy w ostatnim miesiącu, pół roku czy roku.
Gdy już poznamy strukturę i dynamikę rządzące naszym rachunkiem, możemy pokusić się o stworzenie własnych budżetów. Za pomocą finansometrów możemy planować dochody i koszty życia w każdym miesiącu i zaznaczać najważniejsze z nich, które prezentowane będą w oddzielnym oknie, co pozwoli nam na szybkie monitorowanie ich realizacji.
Dodatkowe opcje
Warto zwrócić uwagę na to, że choć w przeważającej części ciężko szukać różnic między chociażby Finansometrem ING i Analizą Historii w mBanku, to dostajemy jednak produkty nieco inne. Serwis ING posiada dodatkową ciekawą funkcjonalność pozwalającą użytkownikom na porównanie struktury i wysokości ich wydatków z innymi użytkownikami systemu w zbliżonym wieku, dochodach czy wykształceniu. Może to być szczególnie ciekawe rozwiązanie dla studentów, którzy przeważnie w tym wieku po raz pierwszy stają przed koniecznością zaplanowania życia od „1-go do 30-go”. Doświadczenia rówieśników, jakie pozwala poznać Finansometr, mogą stanowić dobry punkt odniesienia i ewentualnie poprawić gospodarność.
mBank z kolei stara się wykorzystywać swój system do jeszcze większej indywidualizacji ofert typu money back (Oferta dla Ciebie). Często po zaksięgowaniu transakcji i przypisaniu jej kategorii, pojawiają się dodatkowa ikona z promocyjną propozycją ze sklepu, który algorytm klasyfikuje do tej samej grupy.
Na powyższych przykładach widzimy, że aplikacje PFM to narzędzie korzystne zarówno dla klientów, jak i samych banków. Ci pierwsi zyskują łatwy i funkcjonalny produkt pozwalający zwiększyć dyscyplinę i poprawić strukturę domowych finansów, stanowiący dobrą alternatywę dla aplikacji webowych czy obliczeń samodzielnie wykonywanych przy użyciu arkusza kalkulacyjnego. Dla banków to dodatkowy sposób na ich przyciągnięcie i wyrobienie sobie marki kojarzonej z innowacyjnością. No i w końcu – aby móc w pełni korzystać z możliwości finansometrów, należy jak najwięcej operacji wykonywać wewnątrz systemu transakcyjnego – a to dla banków czysty zysk. Jakby na to nie patrzeć – wilk syty i owca cała.