Wbrew pozorom nie będzie to artykuł z serii „Gotuj z TotalMoney”. Przedstawimy tylko kilka pomysłów, w jaki sposób studenci mogą utrzymywać się w czasie studiów – słowem, skąd wziąć kasę na następne pięć lat edukacji.

Sposobów oczywiście jest wiele, a wybór środków, którymi możemy dofinansować nasze rozwojowe przedsięwzięcie zależy przede wszystkim od naszych chęci oraz możliwości czasowych, jakie pozostawia uczelnia. Przedstawimy to na przykładzie trzech studentów z trzech różnych uczelni: studenta uniwersytetu, studenta politechniki oraz studenta uniwersytetu medycznego.
Rodzina
Oczywiście, można pozbierać aluminium z pokojów kumpli z akademika, czy obrabować bank. Jednak jedną z bardziej finezyjnych metod na pierwszą sensowną pomoc jest wsparcie rodziny. Każdy student wie, że mama, tata, ciocia, wujek, babcia czy dziadek z chęcią wesprą go w trudnych chwilach. Może to być pełne pokrycie kosztów utrzymania, a mogą też być niewielkie zapomogi, wspierające inne metody finansowania. Z tej metody mogą korzystać studenci wszystkich uczelni.
Praca
Ciężka podobno nie popłaca. Ale można sobie dorobić. Niektórzy studenci uniwersytetów, nawet na studiach dziennych, są w ten sposób w stanie nie tylko dorobić, ale również się utrzymywać i zdobywać cenne doświadczenie zawodowe (jak niżej podpisany – przyp. red.). Prosty przykład: student pracujący w tygodniu przez 2 godziny dziennie, za 15 zł brutto na godzinę, po miesiącu takiej pracy na umowę o dzieło lub zlecenie dostanie na rękę 514 zł. Całkiem nieźle, prawda? Niestety, „techniczni” i „medycy” muszą liczyć się z tym, że dzienne studia ograniczą im możliwości zarobkowe – w ich przypadku jest to raczej opcja dla zaocznych, przynajmniej w ciągu pierwszych kilku lat, kiedy będą opracowywać kolejne strategie w ramach rocznicy kampanii wrześniowej.
Uczelnia
Jeśli w rodzinie kiepsko finanse stoją, praca jest niemożliwa, można zwrócić się do swojej macierzystej jednostki o wsparcie finansowe. Nie będą to duże kwoty, najczęściej kilkaset złotych, jednak grosik do grosika i dieta z zupek chińskich może zapewnić nam całkiem znośne warunki bytu. Jeśli uda nam się również skorzystać choć po części z innych form inwestowania w swoją przyszłość, to może nawet od czasu do czasu w lodówce zagości jakieś mięsko. Wszyscy żacy mogą skorzystać z tej opcji.
Bank
Kredyt studencki wielu z nas kojarzy się z ziejącym ogniem smokiem lub co najmniej paktem z diabłem. To prawda – po skończeniu studiów trzeba go będzie zacząć spłacać maksymalnie 2 lata od zdania indeksu. Ale miesięczne wsparcie finansowe rzędu 400-600 zł jest całkiem interesującą wizją. Dodać do tego należy, że 20% możemy sobie z tego długu umorzyć, jeśli ukończymy studia mieszcząc się w 5% najlepszych absolwentów. Częściowo umorzą nam kredyt także w przypadku trudnej sytuacji życiowej, czy nie daj Boże trwałej niezdolności do spłaty zobowiązań z powodu niepełnosprawności. Zaletą wzięcia kredytu studenckiego w przypadku możliwości sfinansowania sobie studiów z innych źródeł jest także opcja niezłego zainwestowania kapitału. Jeśli umiejętnie zainwestujesz te środki w jakieś mało spekulacyjne formy (np. lokaty, konta oszczędnościowe, ewentualnie mniej ryzykowne typy funduszy inwestycyjnych), możesz wręcz pomnożyć ten kapitał, co w skali 5 lat może dać całkiem wymierne korzyści. Oczywiście, o ile inflacja i wszelkie kryzysy obejdą się z naszym czasem studiowania dość łagodnie… Skorzystać z tej opcji może i student uniwersytetu, i politechniki, i uczelni medycznej. Jednak mam dziwne przeczucie, że najlepiej wyjdą na tym studiujący ekonomię i zarządzanie, nie wiedzieć czemu…
Oszczędzanie
To właściwie raczej forma ograniczenia wydatków niż zwiększenia przychodów. Po pierwsze, lepiej poszukaj czegoś poza centrum z dobrym dojazdem, to obniży koszt wynajmu. No chyba, że mieszkasz w akademiku, ale to inna sprawa. Ważne dla wszystkich – konto bankowe musi być darmowe! Umiejętny wybór to podstawa. Dobrze jest przyjrzeć się ofercie mBanku – rachunek eKONTO, ING – konto Direct, czy Deutsche Banku – rachunek dbNET. W przypadku tego ostatniego dostajemy również w pakiecie całkiem nieźle oprocentowane konto oszczędnościowe, co może się przydać (patrz pkt. Bank). Dodajmy do tego zbadanie terenu wokół uczelni oraz miejsca zamieszkania pod kątem tanich jadłodajni (niech żyją bary mleczne!) i możemy zaoszczędzić nawet kilkaset złotych miesięcznie. Na piwko starczy.Niech pieniądze będą z Wami!