Coraz częściej o tym, czy przelew dotrze do odbiorcy, nie decyduje czas wysłania czy bank, ale… algorytm. Systemy analizujące tytuły przelewów wyłapują określone słowa kluczowe – nawet te pozornie niewinne – i w razie wątpliwości automatycznie blokują transakcję. Wszystko w imię walki z praniem pieniędzy, terroryzmem i naruszeniami międzynarodowych sankcji.

„Kuba”, „komiks”, „pomoc” – słowa, które zatrzymują przelewy
Choć brzmi to absurdalnie, system może uznać przelew za podejrzany, jeśli zawiera słowo „Kuba” – nawet jeśli chodzi o rozliczenie z kolegą o tym imieniu. Dlaczego? Bo Kuba to także kraj objęty sankcjami międzynarodowymi. Podobnie może się stać w przypadku słowa „komiks”, które automatycznie może zostać rozbite na fragment „Komi” – kojarzony z Republiką Komi wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej.
Przykłady można mnożyć: słowo „pomoc” w tytule przelewu charytatywnego może wzbudzić podejrzenia o udział w oszustwie, a „tatar” przy okazji kolacji – skojarzenia z Republiką Tatarstanu. Efekt? Przelew wstrzymany, a użytkownik zmuszony do wyjaśnień.
Są słowa, które mogą ściągnąć większe kłopoty
Banki są szczególnie wyczulone na określenia, które mogą mieć związek z poważnymi przestępstwami. „Narkotyki”, „okup”, „haracz”, „bomba”, „seks”, „broń”, „zabójstwo” – nawet jeśli użyte żartobliwie, mogą zakończyć się blokadą przelewu, wezwaniem do oddziału, a w skrajnych przypadkach – interwencją służb.
System analizuje kontekst, kwotę, historię użytkownika, a także ewentualne odniesienia do krajów objętych sankcjami (takich jak Iran, Korea Północna, Syria, Kuba, Rosja czy Białoruś). Przelewy zawierające choćby aluzje do tych miejsc mogą zostać natychmiast wstrzymane.
Robot analizuje, człowiek decyduje
Na pierwszej linii czuwają algorytmy, ale każda podejrzana transakcja trafia później do analityka, który podejmuje decyzję. To właśnie człowiek decyduje, czy alarm był uzasadniony, czy był tylko efektem nadgorliwego robota. Banki podkreślają, że to konieczne narzędzie prewencji, jednak zdarzają się też „fałszywe alarmy”, które kończą się nieporozumieniami, opóźnieniami i frustracją klientów.
Jak się chronić?
Eksperci radzą: nie żartuj w tytule przelewu, nie używaj słów o dwuznacznym znaczeniu, a najlepiej opisz cel zwięźle i rzeczowo. W przeciwnym razie możesz liczyć się z telefonem od banku, zablokowaną transakcją lub – w rzadkich przypadkach – wizytą w oddziale w celu wyjaśnienia „bombowego wieczoru” czy „przekrętu roku”.
Jedno jest pewne – tytuł przelewu to nie miejsce na dowcipy. Nawet te najlepsze mogą zostać źle zrozumiane przez sztuczną inteligencję.















